SCM

niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 1

Rozdział 1
Podróż się zaczyna. Problemy w pociągu 


Na ich pożegnalnej imprezce było jak zawsze wesoło i głośno, ale oczywiście nie obyło się bez łez, czy obietnic, że kiedyś znowu się spotykają. Każdy ma w swoim sercu to miejsce, a bardziej samych ludzi, którzy tam się znajdują. Każdy wierzy, że się jeszcze spotkają, nawet jeśli nie jako Fairy Tail to w jakiś innych okolicznościach. Również były pytanie czemu tak się dzieje, dla każdego to była trudna sytuacja, ale nikt nie śmiał przerwać złemu Lexusowi, tym razem też Natsu. To była zbyt poważna sprawa i w tamtym momencie nie dotarła do świadomości magów, chyba nigdzie nie dotarła, tylko w eter gildii. Potem zaczeły się pytania dlaczego i po co (dop. autorka była za leniwa aby to opisać XD), 
Teraz każdy podszedł w swoją stronę, tak o to Lucy skończyła na dworcu czekając na resztę, swojej nowej drużyny.
Blondynka jak zwykle była przed czasem, ale cóż to ona. Czekała na trójkę przyjaciół i miała dla nich pewien prezent. Skoro jadą z dwójką smoczych zabójców. Tym owym prezentem była stara ryba Happy'ego, którą znalazła w swojej lodówce, przy okazji odryła czemu tak brzydko pachnie w jej mieszkaniu.
Potem pojawiła się Levy z dwoma książkami w ręce i swoją torbą. Była i smutna i w pewien sposób się cieszyła z czegoś, ale nikt nie wie z czego, tylko ona sama.
-Levy-chan-pomachała jej druga dziewczyna i zaraz do nie podeszła. -Teraz jeszcze te dwa bałwany. Ciekawe czy przyjdą-była lekko złamana ich zachowaniem, ale kto by nie był. W końcu olewają wszystko na około.
-Spokojnie Lu-chan, zjawią się. Wiedzą, że jedziemy na drugi koniec świata i chyba bardziej odpowiada im dzień w pociągu niż miesiąc pieszej podróży-powiedziała i zaraz zobaczyła wielkie czarne kudły. To było jasne kto idzie.
-Jesteśmy Mikrusie i Księżniczko Cosplay'u. To gdzie jedziemy?-spytał się ciągnąć za sobą, przywiązanego liną Natsu.
-NIE WAŻNE GDZIE IDŹMY PIESZO!!-krzyczał i ludzie się ludzie się na niego dziwnie patrzyli.
-Na drugi koniec kraju. W góry, a dokładniej w okolice Uncompleted Railline-powiedziała Lucy. Wybrała miejsce skąd było najmniej zgłoszeń o pomoc do różnych gildii (dop. nie czepiać się wymyślam na potrzeby opowiadania).
-Ponoć tam jest pięknie i romantycznie-wtrąciła Levy rozmarzona. Zaraz pojawił się na stacji ich pociąg.
Po bójce z Nastu i oguszeniu go, ale nie przez rybę, którą przyniosła Lucy, tylko przez Żelaznego Smoczego Zabójce. Salamander oberwał po prostu w głowę z pięści od żelaznego szkieletu 'kolegi'. Cóż to nie miłe wydarzenie spowodowało, że już jechali na miejsce. Mieli 4 miejsca tylko dla siebie. Oczywiście to Heartfili przez 'przypadek' na kolanach wylądował nie przytomny Dragoneel. Co poskutkowało tym, że mag scenariuszy i pomylona gwiazda rocka siedzieli obok siebie. To było dość ciekawą sytuacją kontrastową.
Książki, które przyniosła dla nich Levy, były nowe i obie jeszcze ich nie czytały. Więc miały co robić przez całą podróż.
Gajeel po 10 minutach, też skończył na kolanach wybranki swojego serca, ale nigdy się nie przyzna, że ona nią jest. Jest zbyt nieśmiały na to.
Mcgarden dała znać, że jej ciężko, ale nikt na to nie zareagował oprócz Lucy, która tylko smutno się do niej uśmiechneła. Nie miała takiej siły aby zwalić tego ciężkiego faceta z niej. Cóż nikt nie miał. Przecież Gajeel waży przy dobrych wiatrach około tony. Jak się wpiernicza cały czas metal to co się dziwić.
-Właśnie Levy, było Ci łatwiej roztać się z gildią bez Jet'a i Droy'a?-spytała jej brązowo oka, patrząc na nią spokojnie.
-Chyba tak. Nie było głupich propozycji. Chodź zwiedzenie kraju jest dość ciekawe-jakoś odruchowo zaczeła głaskać wielkoluda na swoich kolanach. On od boku wyglądał jak wielki czarny kot. -Mnie ciekawi czemu zdecydowali się zlikwidować gildię. W końcu sporo ludzi do nich należy, a likwidacja znaczy bez robocie.
-Może się tego dowiemy, przy okazji naszej podróży-Lucy się przeciągneła. Akurat mieli dłuższy przystanek. -Idę kupić nam coś do jedzenia. Pilnuj tych idiotów.-odłożyła Natsu na siedzenie i poszła na peron.
Tam wysiadali i wsiadali pasażerowie. Jeden szturchnął samą Lucy, ale ona się tym nie przejeła zbyynio tylko hardo szła przed siebie. Na małym stoisku, najbliżej pociągu kupiła coś do jedzenia i dwie wody. Wracając miała problem, bo ktoś zastawił jej drogę.
Tym kimś był umięśniony mężczyzna o czerwonych oczach, które dziwnie przypominały oczy Żelaznego smoczego zabójcy. Również ten człowiek uśmiechał się tak jakby upatrzył sobie, młodego maga na następny cel.
-Przepraszam, mogła bym przejść-przeprosiła go z miłym, może nawet za miłym uśmiechem.
-A po co ślicznotko, zostań tu z nami i zabaw się-powiedział mężczyzna podobny do jej przyjaciela bez talentu muzycznego.
-Nie mogę ktoś na mnie czeka-zmrużyła swoje czekoladowe oczy gotowa się przedrzeć przez tego wielkoluda.
Oczywiście jej próba szybko została unieszkodliwiona, gdyż mężczyzna był magiem, a dokładniej używał czarnej magi. Przez co dziewczyna upadła na ziemię pozbawiona swej energii, była bladsza niż wampiry z książek.
-Dobra panowie bierzemy ją-podobizna do Żelaznego była teraz uderzająca, nawet nie mieli taki sam śmiech.
Kiedy Ci brali młodą, byłą arystokratkę do siebie, to pociąg ruszył z miejsca. Ale zostawił kogoś na równoległym peronie. Była to trójka przyjaciół Lucy. Dwaj smoczy zabójcy, zostali wręcz siłą zabrani z pociągu przez maga scenariusza. Kto powiedział, że w małym ciele nie ma siły. Rozglądali się za swoim towarzyszem, ale ta już dawno znikneła gdzieś daleko, z mrocznymi magami.
~~~~~~~~
Przepraszam *płacze* Strasznie długo zwlekłam z tym rozdziałem, ale mój komputer musiał iść do naprawy i odzyskałam go nie dawno. Liczę, że rozdział się podobał. Plus przyjmuje każdą krytykę. Pisarzem to ja najlepszym nie jestem, ale bardzo lubię pisać. Cóż miłej lektury <3

czwartek, 2 kwietnia 2015

Prolog

Prolog
 Nowy początek 

Normalny dzień w znanej na całe Fiore gildii, o nazwie Fairy Tail. Oczywiście na ich sposób normalny, bo ta zgraja nie umie usiedzieć na miejscu dłużej niż 2 minut. Każdy, każdego denerwuje i każdy z każdym się bije. Czyli ta sama codzienność co zawsze.
 Ale jednak było coś innego, a mianowicie nie było Miry, która coś szykowała dla 'nieśmiałych par', choć ona ani parami, ani nieśmiałe nie były.
-Lu-chan, wiedziałaś Mirę-chan?-spytała się niska niebiesko włosa dziewczyna, patrząc na przyjaciółkę.
-Nie wiedziałam jej dzisiaj, a to dziwne-zaczyna się zastanawiać nad tym co może się stać. -Levy-chan, chyba nie myślisz, że ona...-patrzy niepewnie na dzieciną buźkę rówieśniczki.
 Obie zbladły na są myśli i dyskretnie popatrzyły na swoich partnerów do misji. Tak drużyna Levy się rozpadła z różnych względów, ale o tym później. Teraz obie chodzą na misję z Gajeelem i Natsu. A tym co im przyszło na myśl, było iż Mira chce ich wysłać na dziwną misję, jak kiedyś. Czyli baczność i do boju,
-Przecież wiesz, że ona nigdzie nas nie wyślę. Nie potym ferelnym balu, kiedy byłam jako reprezentant gildii, razem z nim-mówi cicho i pokazuje na śpiącego wielkoluda.
-Ehhh... wiesz, że po niej wszystko jest możliwe. Aż strach myśleć-Lucy opiera głowę o stolik, przy którym siedzą. -Właśnie Erza, znowu poszła na 'misję'?-uśmiech teraz miała szeroki. Obie wiedziały o schadzkach przyjaciółki w lesie. -To musi być romantyczne.
-Dokładnie jak w książkach. Chciała bym coś takiego przeżyć. Właśnie Lu-chan, może napiszesz kiedyś taką książkę?-uśmiecha się do niej.
-Chyba żartujesz, jeszcze nie dokończyłam tej, a ty mówisz mi o następnej-popatrzyła na nią z nie dowierzaniem.
Nagle do sali wszedł nowy mistrz gildii, był nim Laxus, nie miał humoru i to widać, aż strach podchodzić.
-Uwaga wszyscy! I wy też!-patrzy na Gajeela i Natsu. -Rozwiązujemy gildię, zarządzenie od nowego króla, uważa, że będziemy mu w przeszkadzać. Więc przykro mi, ale musimy się pożegnać. Pewnie każdy pójdzie własną drogą. Rady też już nie będzie. Prawdo podobnie magia będzie zakazana-patrzył na każdą smutną twarz. Ale zaraz robi znak Fairy Tail, a po nim powtarzają go wszyscy.

-Zawsze będziemy rodzinną, pamiętajcie o tym, nie ważne co się stanie-mówi dosadnie, a na całej sali jest krzyk przez łzy. 
Zaraz całe zamieszanie się uspokaja, ale nie ma już bójek i kłótni tylko pożegnania. Z dniem dzisiejszym Fairy Tail nie istanie, ale nikt nie pozbywa się swojego tatuaż, który świadczy o przynależności, ale nawet bez niego będzie dobrze. 
Lucy i Levy siedziały cicho nie wiedzą co zrobić, gdy nagle głos zabrał Natsu. 
-Ej wyruszymy w podróż-powiedział z uśmiechem, 
-Podróż?-pytają wszyscy, a dokładniej ta trójka. 
-Tak Gdzieś gdzie będziemy razem. Zniosę jego towarzystwo. Wiem zwiedźmy świat-uśmiecha się do nich i tuli dziewczyny.
-Mi się podoba, a wam?-mówi Lucy, a pozostała dwójka kiwa głową. 
-To jutro przy wyjściu z miasta.
-Na dworcu-poprawiła go Lucy. -Pojedziemy tam gdzie nie byliśmy jeszcze będzie ciekawiej.-uśmiecha się i wychodzi. -Idę się pożegnać i wypowiedzieć mieszkanie. 
Natsu patrzył jeszcze chwilę za nią i zaraz sam poszedł się żegnać. Erzy już pewnie nie zobaczy bo jej pokój był pusty. Wendy zdecydowała się iść do szkoły z internatem. Gray i Juvia idą żyć na własną rękę. Laxus i inni pewnie jakoś zorganizują sobie życie. W końcu to oni, prawda. 
-Gihihihihi... Ta podróż będzie ciekawa-uśmiecha się Gajeel mu się ten pomysł serio podobał. Teraz czekać, aż się tylko rozwinie w coś większego, może znacznie większego niż cała 4 przypuszcza. 

~~~~~~~~~~
Mamy prolog. Stwierdziłam, że napiszę coś nowego (a może nie) z mojego ukochanego tytułu. Oczywiście wszystkie nieścisłości będę potem wyjaśniać. Liczę, że początek się podoba. Czekam na jakiś odzew, bo komentarze mimo wszystko motywują~~